wtorek, 13 marca 2012

Ellery Eskelin/ Andrea Parkins/ Jim Black Arcanum Moderne i PS

Na końcu chciałam powiedzieć, że faktycznie lubimy piosenki, które znamy. Jest tak, że kilka płyt działa na mnie pozytywnie, gdy myślę negatywnie. (Dobra na endorfiny jest tez czekolada, ale z nią nie należy przesadzać:) Opisywana płyta jest jedną z nich.

Nagrana 31 maja 2002 w Nowym Jorku, wydana została przez wydawnictwo Hatology / Hat Hut i ma dopisek: file dunder: Jazz/ Free Improvisation. Nie jest to jedyna płyta w dorobku tego składu, wszystkie są godne polecenia. Liner notes napisał sam Ellery Eskelin. 

Grają Ellery Eskelin na tenorowym saksofonie, Andrea Parkins (tórą Word koniecznie chce przerobić na parking) na akordeonie, fortepianie oraz sampluje, a Jim Black na perkusji. Oni zawsze piszą drums and percussion, a ja jeszcze nie wiem jaka jest różnica.  

Płyta składa się z sześciu utworów: 1. It’s a Samba, 2. 43 RPM, 3. Five Walls, 4. For No Good Reason, 5. Half a Chance i Arcanum Moderne.

To jest samba jest bardzo radosnym rozkołysanym utworem, w którym perkusja wymiata. Temat przewodni jest bardzo melodyjny i chwytliwy. Jest tu czysta przyjemność z grania, nie ma rutyny. Nawracający temat narasta i rozwija się ciekawie.

43 RMP zaczyna się długą frazą saksofonu i towarzyszeniem perkusji oraz akordeonu (chyba). Potem nagła zmiana frontu, mała burza, coś się dzieje, niepokój i powrót do przeszywających długich fraz na saksofonie. Taka jest konstrukcja utworu. Poniżej wersja koncertowa, która brzmi jednak inaczej.



Pięć Murów zaczyna się tajemniczymi dźwiękami i cały utwór jest bardzo tajemniczy.

Żywsze dźwięki rozpoczynają Bez wyraźnego powodu, żeby zmylić słuchacza. Mam wrażenie, że to najbardziej improwizowany utwór na płycie. Ale po tych różnych gamach i trzaskach wkracza fortepian i saksofon, żeby się odnaleźć i znów pogubić. I tak się szukają.  

Połowiczna szansa jest trochę absurdalna. Melodia się rozwija i nie rozwija, żeby w końcu utworu rozwinąć się pełnią barwy dźwięku.

Arcanum Moderne jest najdłuższym utworem na płycie (całość liczy 67:35 minut) i jest spokojnym utworem, który jest bardzo piękny.  

Eklery Eskelin wydał ostatnio nową płytę i czekam aż dotrze do Polski. Dlaczego czekam, aż płyty ukażą się w Polsce? Bo kurczę, do piernika. Mamy rynek światowy, ale już Karl Popper pisał, że w społeczeństwie otwartym najlepiej jest działać lokalnie. Owszem, można wspierać rynki ościenne, ale może czasem warto zainwestować czas i pieniądze w to, żeby mieć tez swoje. Możemy się silić na słaby angielski, ale po co? Inaczej z tymi, dla których angielski staje się drugim językiem, wtedy to ma sens.

Gnito

PS Może dodam jeszcze kilka słów, na koniec oczywiście. Absolutnie nie chcę ingerować w niczyją wolność wyboru. Sama, zanim dojrzałam do pewnych wniosków, korzystałam z ofert różnych sprzedawców, w tym sprzedawcy „samo zło” czyli Empiku. I czasem, kiedy trzeba ściągnąć obcojęzyczny tytuł u nich jest to prostsze.
Nie wiem, może niektórzy potrafią zachować umiar. Ja nie potrafiłam. Kiedy odkryłam blog Stefa Free jazz i pokłady nowości – oszalałam. Odkryłam Jazzloft, odkryłam Squidco. Odkrywałam od hm hm strony. Dopiero potem przyszło zainteresowanie historią jazzu i książki – ładnie teraz wydana Historia jazzu Andrzeja Schmidta, kiedyś w trzech tomach, Wszystko o jazzie Joachima Ernsta Berendta (dzięki Laurence:), anglojęzyczna historia jazzu, której autora nie mogę sprawdzić, bo In mi zakosiła i ten sam przypadek z Polską historią jazzu, z której dowiedziałam się ze smutkiem, że Kornel Makuszyński jazzu nie znosił. A, i U brzegów jazzu Leopolda Tyrmanda. To wszystko mało, ta historia wciąż się toczy, nie napisano jeszcze wyczerpującej pracy na temat free jazzu, już mamy free improv, a ja wciąż nie wiem, co to do końca jest avant jazz. Ale słucham:)
Wracając do tematu wyboru. Wiem, że wydano dwie nowe płyty w wydawnictwie Not Two. I już mnie korci niesamowicie, żeby lecieć po nie. Ale one przecież nie znikną od razu. Płyty jazzowe nie są wydawane w dużych nakładach i te nakłady się wyczerpują, ale nie znikają na pniu. Niestety. Czasami niektóre płyty w ogóle do Polski nie trafiają – tak chyba jest z wydawnictwem Screwgun, które wydaje Tima Berne’a. Ale za to Tim Berne pojawił się w ECM i ma dobre recenzje. (Do tej pory się zastanawiam dlaczego nazwał swoją grupę Big Satan?) Rob Mazurek wydał swoją nową płytę w Brazylii, tak zrobił, ponoć nawet w Stanach mają problem z dystrybucją, ale nadal dostępne są jego płyty wydane choćby w Delmarku.
Nie sposób ogarnąć wszystkiego. Choćby finansowo. Ale czasowo też. I psychicznie. In się dziwi, że ja jazzu słucham i to dużo różnych rzeczy. A to dla mnie chaos oswojony. I konsekwentny. I otwarty. I na koniec znowu mi wyszło nie na temat:)   

2 komentarze:

  1. Proponuje zrobić mały zestaw wydawnictw polskich i tych z poza pępka świata :)
    Gnito mianuję Cię na stanowisko kierownika działu wydawniczego w naszej spółdzielni :)bo tylko Ty możesz zrobić doktorat ze znajomości wydawnictw muzycznych :)

    Pozdrowienia z pracy
    Co,a jak się postaram to nawet Co2

    OdpowiedzUsuń
  2. Parkins to parking, a Ellery to eklery.

    serdecznie,
    p

    OdpowiedzUsuń