wtorek, 13 marca 2012

Tim Daisy i Ken Vandermark The conversation

Na końcu chciałam powiedzieć, że czasem wszystko jest lepsze od nauki i spania. A najlepsze są rozmowy takie do piątej rano, dobrze jak bezalkoholowe, bo nie zawsze udaje się zachować umiejętność picia z umiarem i wychodzą później różne bełkoty. Ale kto prowadził na trzeźwo rozmowy do rana wie o czym mówię.

Porozmawiać postanowili dwaj muzycy ze sceny chicagowskiej w Chicago, szóstego maja 2010 roku i trzeciego marca 2011 roku. Z rozmów tych powstało pięć utworów: 1. Pasfoto, 2. 4 North, 3. Impasto, 4. Anthology Moves i 5 Fifty Cent Opera.

Ken Vandermark gra na klarnetach i tenorowym saksofonie, a Tim Daisy na perkusji. Płyta jest pięknie wydana przez wydawnictwo Multikulti (okładkę zaprojektował Marek Wajda), a na moim egzemplarzu mam nawet podpisy muzyków, a Ken napisał mi coś takiego: Each time! Next time! (oczywiście wybieramy się na Resonance).

Może wyjaśnię, że bardzo długo musiałam się przekonywać do płyt, na których grało tylko dwóch muzyków, o solowych już nie wspominając. Ten sam problem miałam z orkiestrami jazzowymi (nie do końca chodzi mi o big bandy, jeśli ktoś ma wątpliwości zapraszam do dyskusji). Na szczęście ten etap mam już za sobą i mogę się cieszyć przekomarzaniem Tima i Kena.

Pierwszy utwór jest gawędą. Tim podaje rytm, a Ken swobodnie opowiada ploteczki z miasta. Ot, coś się wydarzyło, ale wszystko jest dobrze, słońce świeci. Troszkę polityki, ale nie za dużo, raczej lokalne historie. Tim znakomicie bębni. Bardzo fajnie się słucha tej opowieści.

Drugi utwór jest już na bardziej poważne tematy. Zaczyna się znakomicie i takoż rozwija. Tu Ken się trochę złości na kondycję świata, a Tim trochę się z nim kłóci, ale raczej mu wtóruje. Nie jest to furia, ale wypowiedź jest zdecydowana i dobitna. Po dłuższej odpowiedzi Tima, Ken trochę łagodnieje, za to Tim się wzburzył i w pewnym momencie obaj się już nakręcają. Jak to w dyskusji.

W trzecim utworze Ken gra tak jak najbardziej lubię. Bajkowo. Wróbelek Ćwirek - mówi to coś komuś? To taka bajka o wróbelku, który ogląda wciąż bocianie nogi i wadzi się ze światem.

Co może znaczyć, że antologia się przemieszcza? Niewątpliwie rozmawiają o współczesnej literaturze. Ale nie mogą pominąć klasyki. A tam, na pohybel z klasyką.

Najdłuższy utwór na płycie (19:46 minut) zaczyna się bardzo spokojną przemową Kena na klarnecie. Po chwili dołącza Tim. Panowie rozmawiają. Nikt tu nikogo nie przekonuje do swoich racji. Nie ma też bezkrytycznego potakiwania. Rozmowa jest dość zwariowana, ale spokojna, momentami wzruszająca, a muzycy wyraźnie się nią bawią.  

Miałam okazję być na koncercie obu Panów w Dragonie (to wtedy podpisali płytę). Koncert jak zwykle znakomity. Może zostanie wydany. Z ploteczek wiem, że nagrane zostały koncerty Kena Vandermarka z Paalem Nilssenem-Love (dwa dni koncertów, również w Dragonie), które ukażą się na winylu, więc już teraz zbieram na gramofon:)  (a zbieram na ten gramofon od czasu wydania winyla The light on the wall i pięknego prezentu w postaci winyla Petera Gabriela)
Płytę możecie nabyć w Multikulti:) 

Gnito

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz