Na końcu chciałam powiedzieć, że był sobie bardzo ruchliwy
Apokryf. Ugniatany był przez gąbczaste i różowe Języki pięciu hinduskich
kobiet. Języki te były bardzo stare, w sumie przeżyły około pięciuset lat.
Apokryf skakał po nich, razem z hinduską Tradycją, od wieków
nakazującą starości opuszczać przed śmiercią dom rodzinny. Hinduskie Kobiety zadecydowały
umrzeć razem. Wybrały piękną łąkę, na której ich synowie umieścili pięć
plastikowych krzeseł oraz lodówkę pełną wyskokowych napojów. Staruszki bardzo
szybko je wypiły i pospadały z krzeseł na miękką trawę. Pośmiały się chwilę, a
potem spokojnie umarły.
Kiedy Apokryf siedział bezczynnie na trawie, przyszedł wnuk
jednej z kobiet. Chciał prosić staruszki o powrót do domu. Jednak łąka była
całkiem pusta. Dlatego otworzył usta ze zdziwienia. Apokryf skorzystał z okazji i wskoczył na jego
Język.
Język ogarnęła gwałtowna potrzeba opowiedzenia Apokryfu,
więc urządził grilla i zaprosił kilka Innych Języków. Kiedy Żołądki się
posiliły, a Języki rozsiadły wokół ogniska, Język opowiedział pozostałym Apokryf…
Apokryf o Muzyce.
Suketu był wesołym chłopcem i miał fajnych rodziców. Nie
przeszkadzało mu, że urodził się głuchoniemy. Opiekowała się nim Cała Wioska i wspólnie
z rodzicami, rozpieszczała go do Granic Niemożliwości.
Pewnego dnia w życiu Suketu pojawiło się Marzenie. Stało się
to podczas koncertu słynnego sitarzysty. Suketu bardzo uważnie
przyglądał się słuchającej go twarzy Całej Wioski. Pod wpływem Muzyki wszystkie barwy oczu
połączyły się w jedną, lśniącą całość. Suketu wiedział, że widzą Muzykę, której
on sam nie jest w stanie zobaczyć. Wówczas pojawiło się Marzenie Suketu, żeby
zobaczyć Muzykę.
Suketu nie należał do chłopców, którzy marzą bezczynnie.
Rozzłościł Całą Wioskę, kiedy ukradł muzykowi sitar. Przyłapano go z nim w lesie.
Przykładał palce do strun i szarpał je bez ładu i składu. Próbował naśladować
wygląd grającego muzyka. Sitarzysta wcale się na chłopca nie obraził, wręcz
przeciwnie, zanim opuścił Całą Wioskę podarował chłopcu swój instrument.
Suketu ćwiczył dniami i nocami, ale poddał się, kiedy
zobaczył twarz Całej Wioski. Była skwaśniała i niepokojąco skrzywiona.
Razu pewnego Suketu przechadzał się brzegiem rzeki. Myślał i
myślał, aż nagle zdał sobie sprawę z faktu, że słyszy własne myśli. Pierwszy
raz w życiu uświadomił sobie, co to znaczy słyszeć i co to jest dźwięk. To niesłychane
odkrycie, naprowadziło chłopca na trop instrumentu, na jakim powinien rozpocząć
naukę gry. Doszedł do wniosku, że jedyną dla niego możliwością jest samego
siebie traktować jako źródło dźwięku.
Z początku słuchał swych organów wewnętrznych, których
brzmienie podzielił na dane układy. Krwionośny charakteryzował się przytulnym
mrowieniem z wyrazistym biciem serca. Puls zwalniał lub przyspieszał w
zależności od tego, co Suketu robił: biegł, chodził czy stał. Z dźwiękiem układu
krwionośnego powiązany był szczególnie układ oddechowy, którego pauzowane
wyszumienia harmonizowały z rytmem serca Suketu. Chłopiec pojmował Muzykę jako
przestrzeń szumowiska, gdzie barwa, kształt i forma dźwiękowości wynika z
regularności lub nieregularności działań, jakich się podejmował.
Największą przyjemność sprawiało Suketu wsłuchiwanie się w układ
pokarmowy. Wydawał on różnego rodzaju rozwibrowane dźwięki. Odkrył, że cecha ta
łączy się ściśle ze światem zewnętrznym. Jedzenie mamusinych potraw i
przysmaków powodowało jednostajny szum połączony z punktualistycznym rytmem.
Niestety nader ciekawski Suketu sprawdzał, niejednokrotnie, jakie możliwości
dźwiękowe powoduje połykanie czegoś obcego wszelkim układom pokarmowym świata.
Było to poznanie trudne, droga przez najcudowniej brzmiącą mękę. Zjadał niezbyt
duże kamienie, kęski zmokłego od deszczu drewna, znaczne ilości piasku, mułu
rzecznego, liście, elementy blaszane, plastikowe, a nawet niesmaczne tkaniny.
Na efekt tego typu eksperymentów, nie trzeba było długo czekać. Chłopiec prawie
zszedł z tego świata, co szczególnie wiązało się z układem wydalniczym.
Tajemnicę Muzyki poznał Suketu na stole operacyjnym. Kiedy
umierał, po raz pierwszy w życiu, usłyszał głos matki. Głos ciepły, dobry,
kochający, dzięki któremu wydostał się z tunelu ze światełkiem.
Chłopiec długo leżał w szpitalu i miał czas, żeby sobie wszystko
przemyśleć. Doszedł do wniosku, że samo słyszenie dźwięków nie wystarczy, żeby usłyszeć Muzykę. Dopiero uczucie,
jakie się pojawia na skutek słyszenia, sprawia, że powstaje dla niego Muzyka. Słysząc
swój układ pokarmowy Suketu czuł ciekawość i ból. Zrozumiał, że sens Muzyki
pojawia się dopiero w konfrontacji z Jego Uczuciem. Tajemnicą Muzyki jest barwa
Uczucia jakie wywołuje.
Głos Matki był dla Suketu Muzyką kojącą, która uratowała mu
życie.
In
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz