niedziela, 13 maja 2012

Seval „i know you”

Na końcu chciałam powiedzieć, że muzyka zespołu Seval, którą mam na niebieskim winylu, tak mi się podoba, że oj dawno tak nie miałam, ostatni raz… hm chyba jak wsłuchiwałam się w Hery „Where My Complete Beloved Is”.
A tu taka niespodzianka… skąd? Prezent od Laurenca – zauważyłam, że bardziej lubi płyty dawać, niż sprzedawać. To w sumie identycznie, jak Marek Winiarek. Marek któregoś słonecznego ranka w Nicelsdorfie, tak sobie od niechcenia, że niby nic, wręczył  Gnito i mnie około 20 płyt NA RAZ! A od Laurenca dostałam mojego pierwszego, pierworodnego winyla, „Light on the Wall” Kena Vandermarka i Tima Daisy’ego. Po powrocie z Nicelsdorfu, tak bardzo chciałam go posłuchać, że kupiłam gramofon. Dodam, że warto było. No, ale nie o tym.
Wczoraj NWA zrobił koncert w MDK-u, na który niewychowany Farny się spóźnił. Spóźnił się, ale, jak to się na Farnym mówi, na końcu dotarł na kanapę. Laurenca upchnął w kąt i przejął jego ładniutkiego kompa i se wyszperał slajdy ze zdjęciami gór w jeziorach, jezior w górach, morza w górach, jeziora w morzu, i oglądał słuchając, słuchał oglądając.
Jaki koncert? Jazzowy. Na wiolonczeli – Fred Lonberg-Holm, na fortepianie preparowanym – Witold Oleszak, Piotr Mełech na klarnecie oraz Adam Gołębiewski na perkusji.
Koncert dla Farnego był zdecydowanie górskim wdźwiękowieniem . Brzmienie lin uciskających skalne brzuszysko, łańcuchów, linek, klamerek i całego tego, górskiego sprzęciora zostało usłyszane przeze mnie, dzięki Witoldowej preparacji strun fortepianu. W aspekcie holistycznym było tak, że te wolne od kominów krajobrazy, bo były to zdjęcia pustki i ciszy przepruwanej surowymi skałami o wszystkich odcieniach szarości i brązu, no więc te ładne obrazki, dzięki muzyce nabrały przestrzeni, ostrości i głębi. Pojedyncze dźwięki, zaakcentowane długimi pauzami słyszałam jako kamień, strącony przypadkowo w przepaść, obijający się o skały. Jeszcze, jakoś na początku drugiego setu podobał mi się klimat, jakiemu uległa atmosfera (o… nieproszony żarcioch się wkradł) no ale, na serio już, Piotr Mełech zaintonował subtelną melodyjność, co potem rozwinął Fred i Adam. Ładne.
I tak to się mniej więcej wydziałało podczas koncertu. A dzisiejsze popołudnie ma głos Sofii Jernberg, którą razu pewnego, miałam okazję wysłuchać  w austriackim Nicelsdorfie. Na festiwalu Konfrontationen współorganizowanym przez Matsa Gustafssona, wszyscy topili się w czterdziestostopniowym upale, panowała urokliwie kameralna atmosfera, zrelaksowanie. Wówczas Sofia improwizowała w duecie z Raymondem Stridem i nawet znalazłam na youtubie dokładnie ten koncert. Pamiętam, że Gnito była nim zachwycona.

Ale w Seval, Sofia śpiewa liryki Freda Lonberg-Holma. I to „na klasycznie” jak jakaś Diana Krall. I naprawdę do mnie ta muzyka przemawia.
Głos Sofii jest jedwabny, słodki, ale nie że przesłodzony, lukrowany czy cukierkowy, nie, nie i nie. Tak drobny i delikatny, że kojarzy mi się z kroplami deszczu na pajęczynie.
Prezentacja podszyta linernotes na okładce:
Liderem zespołu Seval jest Fred Lonberg-Holm, ale zespół powstał dzięki Sofii Jernberg. I tu ładna historia. Fred napisał, że jak tworzy muzykę to zawsze pisze teksty. Niestety nie był i nie jest w stanie ich zaśpiewać, bo jest wiolonczelistą. Więc poezja sobie powstawała, ale do szuflady. Sofia postanowiła ją otworzyć i zaśpiewać.  
Skład zespołu Seval:
Fred Lonberg-Holm: cello
Sofia Jernberg: voice
David Stackenäs: guitar
Emil Strandberg: trumpet
Patric Thorman: bass
I jeszcze tytuły kompozycji:
SIDE A
1.     i know you
2.     maybe it’s too late
3.     i won’t go
4.     i went
SIDE B
5.     3 note song
6.     this house
7.     just don’t listen
8.     everybody shows

Dominuje prostota wyrazu, prostolinijność. Seval ma odsłony bardzo free, ale projekt "i know you" w całości jest taki właśnie liryczny i łagodny.  
PS A NWA zorganizował koncert Seval, a mnie nie było w Poznaniu. Szkoda.
In   

1 komentarz:

  1. dodam, że może i Farny się spóźnił, ale za to całkiem pełny :)

    Donosiciel
    Co

    OdpowiedzUsuń