środa, 16 maja 2012

Live In LA i Planet Dream

Na końcu chciałam powiedzieć, że przeczytałam książkę Trzeci Najazd Marsjan Marka Oramusa, która najwięcej traktuje o konsumpcjonizmie. Nie jestem od niego wolna – kupuję więcej płyt i książek, niż jestem wstanie przesłuchać dokładnie czy przeczytać. Co do płyt czasem zdarza mi się sytuacja, że słucham Chłopaków w radiu albo Przemka Psikuty i puszczają coś, co mnie totalnie zachwyca, po czym sprawdzam i okazuje się, że mam tę płytę, ale nie zdążyłam jej jeszcze przesłuchać. Tak było z Live in LA. To chyba przez to, że ostatnio zdarza mi się słuchać wielokrotnie, a nie wciąż tylko nowych płyt oraz wracać do i odkrywać rzeczy, o które bym się nie podejrzewała. Co do konsumowania książek kupiłam kilka ostatnio w Głośnej i trafiłam m.in. na Spór o SF Antologię sporządzoną przez trzech autorów, w tym Lecha Jęczmyka, którego bardzo cenię, choć nie zgadzam się ze wszystkimi jego teoriami spiskowymi, a wydaną w 1989 roku przez Wydawnictwo Poznańskie. Ta ciekawa książka zawiera wśród tekstów początkowych również tekst Autora, który przyrównuje miłośników jazzu do miłośników sf i głosi tezę, że te zamiłowania idą często w parze. Przedstawia podobieństwa – oba gatunki wykrystalizowały się około lat dwudziestych, miały okres świetności w latach trzydziestych i uległy gwałtownym zmianom w latach czterdziestych zeszłego wieku, oba związane są z kulturą masową, choć nie stanowią masowego środka przekazu oraz są pochodzenia amerykańskiego. Jazz niewątpliwie narodził się w Stanach Zjednoczonych, choć dziś grają go np. w Japonii czy Europie znakomicie tamtejsi muzycy po swojemu, ale czy sf powstało za Oceanem to już wg mnie dyskusyjne. Kończąc ten przydługi wstęp może napiszę o płycie, która tak mnie zachwyciła w audycji Przemka Psikuty, krótką metodą porównawczą z płytą Steva Swella Planet Dream, która mi się się z nią kojarzy prawdopodobnie ze względu na skład.
Obie płyty są znakomite. I obie zostały wydane przez wydawnictwo Clean Feed.
I na Live In LA



i na Planet Dream 



skład jest trzy osobowy, przy czym rolę sekcji spełnia sam kontrabas, na którym gra Mark Dresser na Live In LA, a Daniel Levin na wiolonczeli na Planet Dream – perkusji nie ma. Ważnym instrumentem jest też puzon i tu odpowiednio gra Glen Ferris, a na drugiej płycie Steve Swell. I wreszcie trzeci instrument to trąbka, na której gra zasłużony Bobby Bradford na pierwszej płycie oraz na drugiej saksofon, w który dmie Rob Brown.
Dla porządku podaję tytuły utworów - Live In LA to For Bradford, Purge, BBJC, Pandas Run, In My Dream, Bamboo Shoots,  Coming On I Ready to Go, a Planet Dream: Out of the Box, Not Necessarily This, Nor That, Planet Dream, Juxtsuppose, #2 of Nine, Airtight, And then They Wept, City Life oraz Texture #2.
Planet Dream jest bardzo free jazzowa, dużo jest na niej różnych dziwnych dźwięków, a może dużo eksperymentów z dźwiękami, ale zawiera dwa utwory, które są pełne melodii , prostoty i piękna, dlatego skojarzyła mi się Live In LA. Bo Live In LA to na mój gust płyta bardziej bluesowa nawet niż jazzowa, pełna melodii i choć w nietypowym składzie nagrana, wybrzmiewa doskonale. Właściwie można by ją nazwać mainstreamową i nie jest to ujma w żadnym razie. Pogawędki instrumentalne są pełne spokoju, braku popisów wirtuozowskich, choć wirtuozerii nie brak, składają się na spójną opowieść. Obie płyty mają w sobie dużo lekkości, każda na swój sposób. I obie dla mnie mają jeszcze coś wspólnego – słucham ich bardzo często. 
A, obie są do nabycia w Multikulti:)

Gnito

2 komentarze:

  1. Faktem jest, że w porównaniu ze mną Gnito jest typem hurtownika tzn. diler pełną gębą :) bo przy okazji szeroko obdarza swoim zachwytem muzyczno - dźwiękowym innych ... i niejednego już zaraziła

    Ps. przypomniał mi się film SF z ZSRR z muzyką na żywo :) tytuł i autor wpadł mi niestety w czarną dziurę

    jako rzecze
    Co

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze świetne dźwięki zapodałaś kobito:)Ja ostatnio zrobiłam się monotematyczna i kupuję płyty praktycznie i wyłącznie Doris Day, no cóż taki już los fana;) Mój ulubiony sklepik z płytami z muzyką jazzową niestety już dawno przestał istnieć, a na prawdę skarby można było w nim kupić i sprzedawca bardzo fajny:( Pozdrawiam:) ama

    OdpowiedzUsuń